Marzec 1968 – prowokacja? Żydzi i Izrael a polityka PRL

  1. Mamy marzec i kolejną rocznice wydarzeń z roku 1968, gdy doszło do masowych protestów przeciwko ustrojowi komunistycznemu. Cała sytuacja budzi jednak wiele wątpliwości, począwszy od jej początku, to znaczy premiery Dziadów w reżyserii Dejmka. Ten spektakl został odebrany jako manifest antykomunistyczny, ale w zamyśle reżysera miał być uczczeniem rocznicy Rewolucji Październikowej, bo Dejmek uważał, że myśl polityczna Mickiewicza jest prekursorska względem doktryn komunistycznych. Jak to się stało, że spektakl, z założenia upamiętniający rocznicę komunistycznej rewolucji, doprowadził do protestów przeciwko komunistycznemu reżimowi?

Fakt, że Dejmek nie planował wcale, by jego dzieło miało wymiar antykomunistyczny jest tylko jednym z piętrowych absurdów, z jakimi mieliśmy do czynienia w okolicach marca 1968 roku. W oficjalnej narracji rząd Gomułki był “dyktaturą ciemniaków”, która nie potrafiła zrozumieć myśli Mickiewicza, dlatego zinterpretowała ją w sposób antykomunistyczny, co spowodowało zakaz wystawiania Dziadów i dalsze reakcje społeczne. W rzeczywistości jednak to że Mickiewicz jest uważany za największego polskiego poetę to w dużym stopniu zasługa komunistów, którzy go lansowali, a dzieła Mickiewicza były kanonie lektur. Za czasów Bieruta najczęściej wydawaną książką był Pan Tadeusz, zresztą to dzieło w sposób ironiczny traktuje tradycje polski szlacheckiej, a na końcu ma jednoznacznie pro-socjalny wymiar, zawierając idee uwłaszczenia chłopów, zatem zgrywa się doktrynalnie z koncepcjami komunistów. Poezja romantyczna i idące za nią rewolucyjnie doktryny polityczne (zwykle socjalistyczne na niwie społecznej) była apropobowana w gronie Wolnych Oraczy, takiej organizacji, do której należał Bierut i wielu innych późniejszych działaczy KPP, która po stosownych czystkach, tworzyła później PPR i PZPR.

Interpretacja Dziadów jako dzieła anty-rosyjskiego jest bardzo karkołomna, dlatego że ważną częścią tego utworu był poemat “Do przyjaciół Moskali”, adresowany do grupy rosyjskich dekabrystów, pro-socjalnych i rewolucyjnych przeciwników caratu, którzy w roku 1825 wszczęli anty-carskie powstanie. Wiele ich doktryn było zbliżonych do tego co później głosili bolszewicy, były to koncepcje uwłaszczenia chłopów, zniesienia pańszczyzny, obalenia monarchii itd, zwykle mieli też anty-religijne nastawienie, czasami wyznawali jakieś formy religii ezoterycznych. Dekabryści byli też fanatycznymi zwolennikami idei oświeceniowych i Rewolucji Francuskiej, podobnie jak bolszewicy, którzy tylko zoastrzali przekaz wcześniejszych rewolucjonistów. Wielu dekabrystów było też masonami.

Słowem: potraktowanie tego dzieła akurat jako zapalnika antykomunistycznych zajść było co najmniej dziwne, a taka interpretacja, że komuniści po prostu nie zrozumieli przesłania i dlatego negatywnie podchodzili do dalszych pokazów (które jednak się odbywały) jest dosyć nieprzekonujące, zwłaszcza że intencje Dejmka były jasno i jednoznacznie wyrażone: to znaczy to dzieło miało uczcić rocznicę Rewolucji Październikowej. W dodatku Dejmek był wiele lat na “żołdzie” władz komunistycznych, jego Teatr Nowy realizował spektakle socrealistyczne, zaczął od tego odchodzić dopiero po odwilży w drugiej połowie lat 50, gdy była już zgoda władz komunistycznych, by otworzyć się na nowe formy sztuki. W latach 60 był dyrektorem Teatru Narodowego, instytucji stricte państwowej, osiągnięcie takiego stanowiska nie było możliwe bez aprobaty władz komunistycznych. W roku 1966 teatr prowadzony przez Dejmka wystawił spektakl Namiestnik, atakujący papieża Piusa XII i oskarżający go o udział w zagładzie Żydów. Działo się to w okresie gdy Partia mocno walczyła z Kościołem w związku z obchodami 1000 lecia Polski, a przesłanie spektaklu było wykorzystywane w Partyjnej antykatolickiej narracji. Czyli w roku 66 działania Dejmka pokrywały się z polityką Partii, trudno uwierzyć, że zmieniło się to w przeciągu roku. Zresztą mimo iż Dejmek w roku 68 został zwolniony z TN i wyrzucony z PZPR do której należał, to już parę lat później w roku 1974 mógł wrócić i znów pracował w teatrach, co nie byłoby możliwe, gdyby był traktowany przez władze komunistyczne jako niebezpieczny przeciwnik, “dysydent”.

Co zatem stało się w roku 67 i 68? Według mnie od samego początku mieliśmy do czynienia z prowokacją, służącą określonym politycznym celom. Oczywiście wielu ludzi spontanicznie dołączało do protestów w dobrej wierze, ale akcja była sterowana od samego początku, zresztą wiele innych poszlak na to wskazuje, o czym sobie jeszcze może powiemy.

  1. Protesty marcowe wybuchły w specyficznym kontekście geopolitycznym, to znaczy po wojnie Izraela z Egiptem i innymi państwami arabskimi, które dla państwa żydowskiego zakończyły się zwycięstwem. Wielu komentatorów zwraca uwagę na korelację czasową pomiędzy tymi wydarzeniami.

Tak, Związek Radziecki i jego sojusznicy, między innymi Polska, były zaangażowane przynajmniej na poziomie narracyjnym w konflikt jaki miał miejsce w okolicach Izraela i rzeczywiście można doszukiwać się tu związku przyczynowo-skutkowego. W popularnej teorii istniała wówczas w Partii frakcja Chamów i frakcja Żydów. W momencie gdy Izrael wygrał wojnę z państwami arabskimi, popieranymi przez ZSRR, frakcja Chamów wykorzystała to jako pretekst do pozbycia się Żydów. To jednak jest dosyć niekonsekwentna teoria, bo w rzeczywistości ci cali Żydzi jeśli wyjeżdżali to z raczej z nieprzymuszonej woli, a masa ich została i nadal cieszyli się dużymi wpływami, mimo że wielu z nich zaangażowała się w działania tak zwanej opozycji demokratycznej. Gdyby frakcja Chamów chciała się rzeczywiście odegrać to właśnie nie pozwoliłaby tak łatwo tak ludziom z tak zwanej frakcji Żydów wyjechać, bo można było ich osądzić na miejscu za liczne zbrodnie z lat 40 i 50, a tak dzięki uzyskiwanym wpływom na zachodzie później członkowie tej frakcji mogli właśnie lobbować za “opozycją demokratyczną”, która wówczas zaczęła się powoli rozwijać.

Wojna szcześciodniowa była związana z coraz silniejszą pozycją Izraela w regionie, państwa arabskie nie chciały dopuścić, by Żydzi zdobyli jakąkolwiek polityczną siłę. W związku z tym zaczął się tworzyć sojusz państw arabskich, deklarujących, że będą razem walczyć, aż do ostatecznej klęski Izraela. Wówczas Izrael powoli zaczął przeorientowywać się na proamerykańską politykę, dlatego sojusznikiem arabów został Związek Radziecki.

Tutaj już jednak pojawia się pierwszy zgrzyt. ZSRR nie jest zbyt dobrym sojusznikiem jeśli celem ma być “ostateczne zniszczenie Izraela”, z tego powodu, że to właśnie Stalin był tym politykiem, dzięki któremu Izrael mógł w ogóle powstać. Po IIWŚ na łonie ONZ przedstawiciel ZSRR Gromyko optował za utworzeniem państwa żydowskiego na terenie Palestyny, mimo protestów państw arabskich, a z aprobatą Dawida Ben Guriona i innych działaczy syjonistycznych. Jego koncepcja została ostatecznie zrealizowana. Związek Radziecki jako pierwszy uznał niepodległość Izraela i dostarczał mu niezbędnego uzbrojenia, żydowscy żołnierze byli też szkoleni na terenie państw Europy Środkowej, np w Czechosłowacji, przez Rumunię dostarczano im też ropy. To umożliwiło im wygranie pierwszej wojny z państwami arabskimi i ustabilizowanie swojej pozycji na terenie Palestyny.

Chociaż Izrael później zaczął stopniowo dążyć politycznie do sojuszu z państwami zachodnimi, to jednak fakt, że ZSRR tak mocno zaingerował w sam proces powstawania tego państwa sugeruje, że nie jest on zbyt pewnym sojusznikiem dla koalicji anty-żydowskiej, która dążyła do usunięcia państwa żydowskiego w ogóle.

Inną sprawą była stała nadreprezentacja osób o etnicznym pochodzeniu żydowskim w strukturach władz komunistycznych. Różne statystyki tutaj mogą być przesadzone, ale faktem jest, że stosunkowo dużo obywateli pochodzenia żydowskiego zajmowało istotne stanowiska w aparatach władzy ZSRR i innych komunistycznych państw Europy Środkowej czy Wschodniej, a dotyczyło to zwłaszcza służb specjalnych. Zasadniczo nie zmieniały tego kolejne “czystki antysemickie”, które były po prostu walkami frakcyjnymi, a nie realnymi konfliktami etnicznymi. Czystka z końcówki lat 30 nie wpłynęła w żaden sposób na fakt, że istotną rolę w polityce ZSRR odgrywał znany nam w Polsce Majski, definitywnie reprezentujący frakcję żydowską, bo dotknęła go w skutkach następna czystka z lat 50. Ta również nie była konsekwentna ani dokończona, przerwana została zresztą przez śmierć Stalina akurat “przypadkowo” w żydowskie święto Purim, które żydzi obchodzą na pamiątkę końca prześladowań perskich. Majski w latach 50 został skazany na kilka lat więzienia za szpiegostwo, ale w miarę szybko go zwolniono, a w roku 1960 był już w pełni zrehabilitowany. Podobnie potoczyły się losy Matwieja Zacharowa. W okresie czystek był on szefem radzieckiego wywiadu wojskowego, w roku 1952 został zwolniony i przywrócony do łask parę lat później. W latach 1964-1971 był szefem Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej, czyli w okresie gdy miała miejsce wojna sześciodniowa.

Przytaczam te fakty z tego powodu, że moim zdaniem świadczą one, że interpretacja tej wojny jako prostej rywalizacji wschód-zachód może być mylące, a wiele faktów historycznych z tamtego okresu budzi wątpliwości. Według mnie różnym czynnikom we władzach komunistycznych wcale nie musiało chodzić o zneutralizowanie Izraela jako takiego, a wręcz przeciwnie, niektórzy mogli mu sprzyjać. Przyjrzyjmy się początkom konfliktu. Ten został sprowokowany między innymi przez informacje, jaką Nikołaj Podgorny, przedstawiciel ZSRR, dostarczył stronie egipskiej, o rzekomej koncentracji 12 izraelskich brygad przy granicy z Syrią. Informacja była fałszywa, jednak spowodowała zdecydowaną reakcję Egiptu, który ogłosił mobilizację. Fakt błędnej lokalizacji wojsk przeciwnika mógł od początku generować problemy z właściwą strategią, ważne jest jednak na tą chwilę zanotowanie, że strona arabska ufała danym wywiadowczym dostarczanym przez ZSRR i na nich opierała swoją strategię. Kluczem do zwycięstwa Izraela w wojnie był sam jej początek, gdy izraelskie lotnictwo zaskoczyło i zniszczyło egipskie samoloty bojowe. Zadecydował więc działania wywiadu, lub jego brak po stronie arabskiej. Z jakiegoś powodu Egipt nie opracował właściwej formy szybkiego reagowania, mimo iż wydaje się, że to zupełne podstawy działania, czyli albo popełnili tu skrajnie nieodpowiedzialne zaniechanie albo opierali się na danych błędnych, z czym mieli problem już wcześniej. Odpowiednich danych nie dostarczył im również ZSRR, co też jest dziwne, bo przecież powiedzieliśmy już sobie, że to służby radzieckie szkoliły armię Izraela, co więcej odpowiadała za to personalnie ta sama ekipa z którą był związany Zacharow, w czasie wojny sześcioletniej szef armii radzieckiej i ciężko sobie wyobrazić, że w związku z tym Rosjanie nie mieli dobrej siatki wywiadowczej w żydowskiej armii, skoro sami ją zakładali!

Wojna sześciodniowa wygenerowała wiele dyskusji w Polsce i spowodowała, że powstało sporo miejskich legend. Jedna z nich, racjonalizująca powody zupełnego zaskoczenia strony egipskiej, mówiła, że żydzi porozumiewali się w języku polskim i strona arabska nie mogła ich zrozumieć. Jest faktem, że wielu Żydów walczących wówczas miało polskie pochodzenie, ale tak poza tym to ta historia jest kuriozalna, bo przecież te rozmowy i tak łatwo można by tłumaczyć, wystarczyłby zaufany człowiek z Polski, których komunistom nie brakowało. Mówiło się też, że elity armii PRL kibicowały stronie izraelskiej ze względu na swoje pochodzenie i jest to możliwe, ale to znów generuje kolejne problemy. 

Takie mianowicie, że co prawda w roku 1968 mieliśmy tak zwaną czystkę antysemicką, ale zakres tej i skutki w żaden sposób nie zgrywały się z powagą sytuacji, jeśliby uznać, że właśnie miał miejsce istotny z punktu widzenia geopolitycznego konflikt militarny. Masa ludzi, którzy byli kojarzeni z tak zwaną frakcją żydów została w Polsce i mogła tu działać, a inni, którzy spokojnie wyjechali, mogli dostarczać obcym wywiadom wrażliwych danych o działaniu PRL-u, bo często byli to ludzie powiązani z dawnymi służbami, a także mogli wspierać ludzi ze swojej frakcji, którzy zostali na miejscu.

To wszystko stanowi zatem mocny argument za tym, by uznać, że zarówno wydarzenia z marca 1968 jak i ich szerszy geopolityczny kontekst ma inne głębsze dno.

  1. Jak zatem twoim zdaniem należy rozumieć wydarzenia marca 1968 roku? Jak wpłynęły one na historię Polski?

Po pierwsze moim zdaniem należy odrzucić wiele popularnych interpretacji marca 1968, na pewno kuriozalną tak zwaną “oficjalną” narrację, według której w marcu mieliśmy do czynienia z eksplozją polskiego antysemityzmu, który podchwyciła gomułkowska “dyktatura ciemniaków”, podsycająca nastroje nacjonalistyczne i ksenofobiczne. To niemal nie wymaga komentarza, z tego powodu, że tutaj liczby mówią same za siebie, protesty wokół przedstawienia Dejmka, będące po prostu antykomunistyczne, bez podtekstów antysemickich, były nieporównywalnie większe, niż wyreżyserowane spektakle antysemickie, w których brali udział jedynie pracownicy danych zakładów pracy i którzy robili to z polecenia, czasem być może bojąc się o swoją posadę itd.

Nie wierzę też jednak w to, że cała ta sprawa była elementem ostrej walki frakcyjnej, dlatego że jej efektem nie była żadna realna czystka, poza tym że Polskę opuściła jakaś część Żydów, którzy i tak wyjeżdżali już wcześniej, a teraz w dodatku mieli do tego lepszą podstawę, dlatego że mocno polepszyła się sytuacja polityczna Izraela i stał się on w miarę stabilnym bezpiecznym państwem. Ci którzy chcieli utrzymać wpływy mogli jednak to zrobić i masa ludzi z żydowskimi korzeniami została w Polsce, mając olbrzymi wpływ zarówno na formułowanie się tak zwanej “opozycji” demokratycznej (Kuroń, Michnik, Geremek) jak i samego PZPR-u (np Jerzy Urban). Tak jak wspominałem, jeszcze w roku 1966 oskarżanie o antysemityzm, za sprawą zresztą Dejmka, było wykorzystywane jako broń przeciwko Kościołowi, który wówczas silniej atakował Partię, widać więc że była to dla ówczesnej kadry komunistycznej broń propagandowa, a za aktami antysemickimi i prosemickimi nie kryła się żadna realna treść. Co zresztą dosyć zabawne, to KK oskarżany o antysemityzm przez Partię, dwa lata później odcinał się od akcji antysemickiej propagowanej przez tą samą Partię. Widzimy więc, że nie ma tutaj żadnej konsekwencji i realnej idei, jest tylko propaganda.

Gomułka w roli może komunisty, ale też nacjonalisty, w imię narodowych interesów połączonych z ksenofobią, przyjmujący antysemicką narrację już też zupełnie nieprzekonujący, jeśli przeanalizujemy jego karierę polityczną. Sam pochodził z polskich nizin społecznych, ale nigdy nie był w realnym konflikcie z kadrami o pochodzeniu żydowskim w partii, których jeszcze w KPP było bardzo dużo. Stracił władzę i został uwięziony za tak zwane odchylenia “prawicowo-nacjonalistyczne” dosyć szybko odbudował jednak swój autorytet, mając poparcie, co bardzo interesujące, zachodniego Radia Wolna Europa. Mam tutaj na myśli oczywiście szereg audycji, które dla tego Radia nagrał Józef Światło, a właściwie Izaak Fleischfarb, komunista który uciekł na zachód i poddał się do dyspozycji CIA. Światło był pod pełną kontrolą służb amerykańskich, agenci pojawili się przy nim zawsze gdy stawiał się na kolejne nagrania, można zatem z całą pewnością przypuszczać, że wszystkie jego wypowiedzi były ściśle ustalone wcześniej co do treści i przesłania. Światło roztaczał wizję wedle której Gomułka był może komunistą, ale przy tym patriotą, który nie wiedział o masowych zbrodniach popełnianych przez partię komunistyczną pod wodzą Bieruta. Była to oczywiście zupełna bzdura, ale pokazywała że CIA ingerowała w gry frakcyjne w PZPR, wówczas stając po stronie Gomułki, skutecznie zresztą, bo ostatecznie to Gomułka został ponownie szefem Partii. To poparcie pokazuje, że w zasadzie gomułkowską “dyktaturę ciemniaków” montowały te same zagraniczne agendy co “opozycję” demokratyczną, wśród której liderów w zasadzie ciężko znaleźć ludzi niezwiązanych z frakcją Żydów. Zważywszy na fakt, że wybielaniem Gomułki zajmował się we własnej osobie Żyd, robiący to z poparciem służb amerykańskich, w momencie gdy USA przejmowały od ZSRR pałeczkę naczelnego pogromcy antysemityzmu, możemy uznać że antysemityzm Towarzysza Wiesława był bardzo na wyrost i służył jedynie celom propagandowym.

Zresztą antysemickie spędy miały bardziej operetkowy charakter, obrazy zmęczonych robotników trzymających banery typu “Syjoniści do Dajana” są wysoce nieprzekonujące, zresztą zdjęcia są robione specjalnie tak, by uniknąć pokazania całego tłumu, dlatego że jego liczebność ograniczała się zapewne do składu danej zmiany w miejscu pracy. Jeśli miałyby one doprowadzić do wybuchu społecznej niechęci względem osób o żydowskim pochodzeniu to w zasadzie miały skutek wręcz odwrotny, bo szybko tacy działacze jak właśnie Michnik, Kuroń czy Geremek w świadomości społecznej stali się bohaterami. Presja na nich ze strony Partii w rzeczywistości nie była też zbyt wielka, mimo że Partia gdyby chciała mogłaby posunąć się względem nich do “ostatecznego rozwiązania” nawet bez rozdmuchiwania nastrojów antysemickich.

Akurat część krytyki względem tych osób wygłaszanych przez “dyktaturę ciemniaków” była trafna, ale nie przyniosła żadnych realnych skutków. Bardzo ciekawe są niektóre propagandowe hasła jakie wówczas głoszono w środkach masowego przekazu, takie że różnego typu intelektualiści o dziwnych korzeniach mają mocne umocowania na przykład na uniwersytetach. Tak było rzeczywiście, taki Michnik od razu miał protekcję bezpośrednio np profesora Shaffa, a ten był osobą również z jakiegoś powodu nie do ruszenia, posiadającą znaczne wpływy. Tylko tutaj musimy zastanowić się skąd brała się pozycja takich ludzi? Przecież mieliśmy do czynienia, przynajmniej na pozór, z komunistyczną dyktaturą w rękach której znajdowało się całe państwo. Nie mogli oni jednak w żaden sposób podważyć pozycji kilku ludzi zajmujących ważne stanowiska na uczelniach i w innych miejscach, natomiast “wypędzenia” Żydów w dużym stopniu były przysługą, bo mogli oni wyjechać albo do stabilnego już Izraela albo innych krajów zachodnich. To znów sugeruje, że ktoś inny dysponował realną władzą, a rzekomy konflikt frakcyjny jest raczej drugorzędnym zjawiskiem, o ile nie dezinformacją.

Co do samych wyjazdów Żydów z Polski to należy wiedzieć, że marzec 1968 wcale ich nie zapoczątkował, tylko one na w miarę masową skalę trwały wcześniej. Problemem nie była chęć wyjazdu ani nawet nie zgoda ze strony władz komunistycznych, tylko zgoda ze strony Izraela. Tymi sprawami zajmowała się Golda Meier, która jasno powiedziała, że Izrael przyjmie tylko zdrowych Żydów, dla innych nie było w Izraelu wówczas miejsca. Wygrana wojna z Egiptem trochę poprawiła sytuację Izraela, w związku z czym imigrację można było trochę przyspieszyć i taka jest geneza marca 68.

Wydarzenia marcowe były prowokacją, miały wytworzyć wrażenie, że w Polsce istnieje jakaś nacjonalistyczno-komunistyczna “dyktatura ciemniaków” i stworzyć wygodną legendę dla Żydów opuszczających Polskę, którzy mogli się teraz ogłosić ofiarami polskiego antysemityzmu, mimo że sami mieli na koncie bardzo często najrozmaitsze zbrodnie, którymi władze zachodnich państw, gdyby działały racjonalnie, mogłyby się zainteresować. Nie było żadnego wybuchu antysemityzmu, nawet żadna rzekoma frakcja Chamów nie wykorzystała sytuacji do ataku na Żydów, tylko wręcz przeciwnie wyświadczyła im przysługę legendując ich wyjazd z Polski, zresztą wyjazd tylko dla chętnych, bo kto chciał mógł zostać, a można było też wrócić, tak jak to zrobił Dejmek.

Wszystko to była jednak jedynie gra pozorów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *