Autor: Tomasz Węgrzyn
Artykuł po raz pierwszy został opublikowany w roku 2018.
Dość często napotykam się na „teorię spiskową” o rzekomym władaniu światem przez Watykan. Funkcjonuje to w różnych formach od wskazywania wprost na Watykan i papieża, przez wszystkiemu winnych Jezuitów po realizujące zadania NWO „modernistyczną”, „posoborową”, „marksistowską” frakcję hierarchii katolickiej. W efekcie zależnie od osobistych sentymentów każdy może natrafić na wersję brzmiącą dla siebie przyjaźnie. Podejrzewając, że część z Państwa odbierze niniejszy tekst jako obronę „złych” praktyk bądź celów „Watykanu” zaznaczę, że oczywistym jest, że zarówno konszachty z „pomocnikami Szatana na ziemi” jak i herezja irenizmu są jednoznacznie godne potępienia.
Spojrzenie globalne
Stosunkowo łatwo jest zauważyć, że żyjemy w czasach walki między dwoma odmiennymi spojrzeniami na suwerenność państwową. W skrócie możemy tutaj wyodrębnić rywalizację między nacjonalizmem, a liberalizmem kosmopolitycznym1. To pierwsze sprowadza się do postulatu samostanowienia o sobie poszczególnych narodów (państw narodowych), a drugie do stworzenia jakiejś formy rządu światowego. Ideologię ukierunkowaną na stworzenie jednego światowego rządu, jednego państwa itd. najprościej nazwać globalizmem (przy czym nie należy tego mylić z globalizacją rozumianą jako „skracanie dystansu” między państwami z uwagi na rozwój technologii, intensyfikację handlu etc.). Nie trudno się zorientować, że już po zakończeniu drugiej wojny światowej, czyli przed zwołaniem Soboru Watykańskiego II, dwie dominujące siły eksportowały na świat dwie wersje ideologii anty-nacjonalistycznej. Tak więc od dłuższego czasu żyjemy w czasach rozwoju instytucji globalnych, przy czym na potrzeby niniejszego artykułu wystarczy przywołać ONZ. Oczywiście nie jest to rząd światowy, ale przecież Ci, którzy alarmują, wskazują przede wszystkim, że jest to „projekt w budowie”. Jako obecnie stosowane narzędzia w zależności od kontekstu warto wskazać zrównoważony rozwój oraz nowoczesny marksizm2. W tym kontekście ciekawe są rozważania red. Krystiana Kratiuka w artykule pt. „ONZ wszystkich religii?” opublikowanym w magazynie Polonia Christiana Lipiec – Sierpień 2018 (63). Snuje on tam smutną wizję przekształcenia ziemskich struktur Kościoła w światową organizację multireligijną.
Nie rozstrzygając powyższych kwestii załóżmy, że właśnie te tendencje zwyciężą, a „rząd światowy”, np. w formie sieci organizacji ponadpaństwowych, stanie się faktem. Spójrzmy więc na mapę świata. Mamy aktualnego hegemona, w którym mieszka sporo katolików, ale nie stanowią oni większości. Podobnie ich wpływ na władzę jest raczej niski. Historycznie mówi się o dominującej roli tzw. WASP-ów. Wielu jednak wskazuje na ustępowanie miejsca różnym siłom nacisku np. lobby żydowskiemu, saudyjskiemu czy marksistom eksploatującym problem „uciskanych” mniejszości. U głównego przeciwnika hegemona, czyli w Chinach, funkcjonują w praktyce dwie wspólnoty katolickie – „oficjalna” i „podziemna”. Niechęć do katolicyzmu przejawia się w różny sposób np. w prowincji Henan uczęszczanie na mszę świętą jest dozwolone od ukończenia 18 roku życia. Ponadto „katolikom nakazano m.in. śpiewanie hymnu państwowego podczas Mszy św. i nabożeństw, a także wywieszanie w kościołach chińskich flag”3. W Indiach i Japonii katolicy stanowią ilościowy margines, z kolei trudno oczekiwać, aby z dnia na dzień w Rosji nastąpiły masowe konwersje z prawosławia (lub islamu) na katolicyzm. W Europie owszem są ogniska katolicyzmu, lecz UE jest projektem komunistycznym, a przykładowo we Francji odpowiedzią na ataki terrorystyczne oprócz intensyfikacji „walki z terroryzmem” jest również propagowanie wzmocnienia sekularyzacji. Przytoczyłem tę krótką wyliczankę aby wskazać, że z perspektywy układu sił katolicy de facto mają znikomy wpływ na charakter kształtującego się „rządu światowego”. W takim razie może chociaż katolicy dysponują siłą bazując na ideologii demokratyzmu? Otóż przytaczając grubo ciosane liczby za Wikipedią katolicy stanowią około 50% chrześcijan co stanowi 15,9% światowej populacji. Patrząc więc na to w ten sposób mieliby wpływ zauważalny lecz w gruncie rzeczy pomijalny (np. poprzez stygmatyzację „katolickiego faszyzmu”) w ramach tzw. dyskursu.
Kilka uwag historycznych
W tym miejscu zwrócę uwagę, że prześladowania chrześcijan rozpoczęły się już w Jerozolimie. Przy czym omawiając historię pierwszych wieków wskazuje się przede wszystkim na prześladowania ze strony Rzymu. Trwało ono około 250 lat od czasów Nerona, przy czym zmieniało zasięg obszarowy (od prześladowań regionalnych po ogólnopaństwowe) oraz natężenie. Zakres męczeństwa był różny, o czym ks. Umiński tak pisze4:
„Oprócz więc wiezień, konfiskaty majątków, wygnania, ciężkich robót publicznych stosowano kary tortur i śmierci przez oddawanie drapieżnym zwierzętom na arenach cyrkowych, łamanie kołem, wieszanie, krzyżowanie, biczowanie, rozrywanie albo obcinanie członków, palenia lub przypiekania ciała, oblewanie roztopionym metalem albo wrzącą oliwą, topienie, grzebanie żywcem, morzenie głodem itp. Nie tylko torturowano ciało lub odbierano życie, ale niejednokrotnie, jak zwykle w prześladowaniach, starano się i moralne męczarnie zadawać ofiarom”.
Wskazuje on również, że najsroższe prześladowania w Imperium Rzymskim spotkało chrześcijan za czasów cesarza Dioklecjana (panował od 284 r. do 305 r.), co opisuje następująco5:
„Cesarz ten, nakazywał palić księgi święte, burzyć świątynie, odbierać chrześcijanom stanowiska i wolność, osadzać duchownych w więzieniach, skłaniać za pomocą tortur i innych sposobów do odstępstw, wreszcie karać śmiercią opornych”.
Myślę, że w tym kontekście nie ma potrzeby przypominać skutków szeroko pojętej rewolucji protestanckiej, potem antyfrancuskiej czy chociażby wydarzenia w Meksyku, aby nie szukać przykładów związanych z Islamem… Stosunkowo mało znane są jednak prześladowania w Japonii, gdzie po zaskakujących sukcesach misji zapoczątkowanej w 1549 r. przez św. Franciszka Ksawerego już w 1587 r. rozpoczęto prześladowania, które skończyły się m.in. wymordowaniem nawróconych Japończyków. Tak o tym w swojej książce pisze Louis De Wohl:
„Największy z cudów świętego Franciszka Ksawerego zdarzył się ponad trzysta lat po jego śmierci. Kościół, który założył w Japonii w XVI wieku cierpiał bardzo. Wzrósłszy do trzystu tysięcy członków, spotkał się z prześladowaniami nim zakończył się wiek, a w 1616 roku edykt cesarza nakazał unicestwienie katolicyzmu. Dziesiątki tysięcy chrześcijan zostało zabitych. W 1640 roku Japonia odizolowała się od wszelkiego wpływu chrześcijaństwa z zagranicy. Misjonarze – i jezuici i dominikanie – którzy potajemnie tam przybywali, byli chwytani i torturowani na śmierć. Ale w połowie XIX wieku Japonia ponownie otworzyła swe porty dla handlu z zagranicą, a misjonarze powitani zostali przez japońską delegację w imieniu chrześcijańskiej wspólnoty liczącej trzydzieści tysięcy dusz. Byli to potomkowie nawróconych przez świętego Franciszka i jego ludzi. Ponieważ od pokoleń nie było wśród nich ani jednego księdza, jedynym sakramentem jaki przyjmowali był chrzest. Jednak utrzymali wiarę przy życiu…”6
Wracając jednak do pierwszych wieków ks. Umiński we wspomnianej książce wskazuje również, że w okresie prześladowań obok autentycznej świętości życia wielu chrześcijan dość swobodnie rozwijały się różne herezje. Wskazuje on na herezje judaistyczne, różne odmiany gnostycyzmu, montanizm. Dodatkowo, w krótkim czasie po zniesieniu prześladowań pojawiły się arianizm, duchoburstwo, nestorianizm, monofizytyzm oaz pelagianizm. Zwracam na to uwagę, gdyż spotykając się w ukryciu trudno w szerokim gronie dyskutować nad prawdami wiary w celu potępienia błędów oraz zdefiniowania dogmatów. Wręcz przeciwnie – w warunkach powszechnego prześladowania i utajniania własnych działań dużo łatwiej popaść w sekciarstwo bez szansy na upomnienie i korektę błędów z zewnątrz. Z kolei w warunkach „wolności słowa” istnieje ryzyko szybszego upowszechniania błędu lecz zarazem jest realna szansa zgłębienia danego problemu i rozjaśnienie sprawy, jak Kościół zrobił w przypadku arianizmu na synodzie w Aleksandrii w 319 r., a potem na soborze nicejskim w 325 r.
Innym skutkiem prześladowań były oczywiście migracje, gdzie dla niniejszego artykułu warty uwagi jest ten fragment za ks. Umińskim7:
„W okresie prześladowań chrześcijanie z cesarstwa rzymskiego szukali częstokroć schronienia poza jego granicami, m.in. zaś w Persji, która była w ciągłych wojnach z państwem rzymskim i skutkiem tego chętnie przyjmowali u siebie chrześcijan. Wpłynęło to na znaczne rozszerzenie chrześcijaństwa w Persji.”
Owce należy paść, czy prowadzić na rzeź?
Co powinna zrobić władza duchowa w obliczu zagrożenia ze strony brutalnej, materialnej siły agresora? Czy należy zaangażować się w aktywność polityczno-dyplomatyczną? Z historii pierwszych wieków przytoczę dwa ciekawe zdarzenia. Pierwsze związane z Attylą (452 r.) Warren H. Caroll opisuje następująco:
„W końcu zdecydowano, że papież Leon stanie osobiście na czele poselstwa do Hunów. Nikt nie wie, co powiedział jeden drugiemu (…) Wiemy jedno: gdy rozmowy dobiegły końca, Attyla zawrócił swych Hunów z Italii, by nigdy już nie powrócić”8
Drugie zdarzenie związane z Genezarykiem (455 r.) ten sam autor tak opisuje:
„Papież Leon ujął sprawy w swoje ręce. Tak jak niedawno spotkał się z Attylą, tak też teraz ruszył na spotkanie króla Wandalów Gaiserika, nominalnego arianina, który od czasu do czasu prześladował katolików, dzikiego barbarzyńcy zainteresowanego przede wszystkim grabieżą. Gaiseric nie był skłonny zawrócić jak Attyla, mając przed sobą bezbronny Rzym, zupełnie zdany na jego łaskę. Zgodził się jednak oszczędzić jego mieszkańców oraz budowle, ograniczając się do ich doszczętnego ograbienia, wyjąwszy kilka wielkich kościołów jak kościół św. Piotra, św. Pawła za Murami i Bazylikę Laterańską. Wandalowie plądrowali Rzym przez dwa tygodnie (…) wywożąc do Afryki wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, w tym dzieła sztuki, z wyjątkiem tych, które znajdowały się w kościołach, które pozostawiono nietknięte na podstawie umowy zawartej z papieżem Leonem.”9
Współcześnie wrogiem Kościoła oprócz barbarzyńców jest również „własne” państwo. Skoro bazuje na określonym światopoglądzie (lub „neutralności światopoglądowej” prowadzącej do hipokryzji prawa), to katolik jest w istocie wrogiem. Myślą Państwo, że przesadzam? Przecież wierzący katolik jest radykalny w swoich poglądach, odwołuje się chętnie do fundamentów swojej wiary, potępia zło oraz głosi prawdę, również tę niewygodną dla władzy. Innymi słowy, w praktyce dąży (być może nieświadomie) do przewrotu ideologicznego w państwie.
W tym kontekście bardzo ciekawa jest analiza dotycząca zagrożeń terrorystycznych umieszczona w biuletynie ABW z 2011 roku (sygnowane Krzysztof Izak)10. Szczególnie ciekawe jest położenie akcentu przez ABW na „powrót do chrześcijańskich korzeni” jako źródła terroryzmu. W tej publikacji jest wprost napisane, że polscy muzułmanie są pod wpływem działań „Ligi Muzułmańskiej w RP, organizacji znajdujących się pod silnym ideologicznym wpływem Braci Muzułmanów”. Warto przejrzeć całość opisu zagrożenia ze strony środowisk muzułmańskich, szczególnie, że biuletyn ABW we wnioskach wskazuje zagrożenie ze strony islamistów jedynie pod kątem wielkich imprez Euro 2012 oraz Olimpiady w Londynie, zupełnie nie poruszając codziennej ich aktywności. Z całości można wyciągnąć wniosek, że w przypadku zagrożenia ze strony terroryzmu islamskiego „niepokój wzbudza” 40. rocznica zamachu w Monachium, a w przypadku zagrożenia ze strony ”nacjonalistów” niepokój budzi codzienny proces opisywany jako: „wzrost aktywności organizacji walczących o zachowanie chrześcijańskiej tożsamości naszego kontynentu”.
Jak Państwo widzą proponuję moim drogim czytelnikom uświadomić sobie fakt prowadzenia z Kościołem wojny politycznej. W tej walce Kościół nie posiada nie tylko żadnej swojej dywizji, ale również wsparcia ze strony państwa, które w kategoriach ideologicznych moglibyśmy nazwać katolickim, a w geopolitycznych byłoby mocarstwem regionalnym. Oznacza to, że nawet jeśli Kościół nie jest eksterminowany otwarcie, to wszelkie źródło legalnej przemocy (od armii, poprzez wywiad, kontrwywiad, policję po sądy i urzędy) jest wrogie i skłonne podjąć się co najwyżej taktycznej współpracy. W praktyce w świecie poddanym globalizacji coraz trudniej znaleźć współczesny odpowiednik przytoczonej wyżej Persji, przy czym jest to oczywiście wciąż możliwe. W świecie triumfującego globalizmu będzie to już niemożliwe – cały świat byłby w takim wypadku siedemnastowieczną Japonią, gdzie owce prowadzone na rzeź nie posiadałyby pasterzy.
To co współcześnie bywa nazywane upadkiem „kościoła posoborowego” (szczególnie jeśli przez członków Kościoła) jest w pewnym sensie dowodem na to, że Kościół tę walkę przegrywa, mimo że dominującą obecnie metodą walki nie jest walka energetyczna11 lecz informacyjna. Ostatecznie od początku istnienia Kościoła celem było zbawienie dusz, co w praktyce przejawia się udzielaniem sakramentów, nauczaniem moralności, obroną i głoszeniem prawdy oraz nawracaniem. Są to przecież w istocie działania, które w zakresie prowadzenia wojny zdecydowanie bliższe są metodom walki informacyjnej niż energetycznej. Nawet jeśli jako katolicy funkcjonowali ludzie preferujący ofensywną wojnę energetyczną (chociażby spór Polski i Litwy z Krzyżakami), to najpóźniej od pism Pawła Włodkowica oczywistym jest, że działali oni wbrew naturze Kościoła12.
Walka informacyjna – krótki przegląd opinii
Co prawda metody energetyczne są w gotowości, to jednak z różnorakich względów w Polsce i na tzw. zachodzie stosowane są przede wszystkim metody informacyjne. Walka (wojna) informacyjna nie jest powszechnie wykorzystywanym pojęciem, wydaje się wręcz, że funkcjonuje głównie w formie publicystycznej. Pod tym względem najsensowniejsze wydaje mi się przytoczenie głównych tez z publicystyki dr Rafała Brzeskiego. Ciekawy jest tutaj wykład dla NAI ZdW z kwietnia 2013 roku pt. „wojna informacyjna”13. Tak więc wg Brzeskiego celem wojny informacyjnej jest przekonanie drugiej strony, by działała ona w zgodzie z naszymi celami. Co do istoty samej metody mówi on m. in.:
„Informacyjna inwazja obejmuje najczęściej zarówno wiedzę o własnym społeczeństwie, jak i o świecie zewnętrznym. Taki info-agresor chce bowiem pozbawić ofiarę najazdu nie tylko prawdy o sobie samym, ale także zrujnować jej układ odniesienia, czyli zasób wiadomości, w stosunku do którego ocenia się otrzymywaną informację”.
Dalej:
„Kiedy rozpadną się naturalne, nawarstwione przez pokolenia „sita”, dzięki którym odruchowo już odsiewamy informacje fałszywe lub nieistotne, to nie będziemy mogli trafnie ocenić, czy informacja jest wartościowa, czy też jest to tylko szum informacyjny, czyli atrakcyjne bzdury zamulające umysł.”
Inną osobą omawiającą ten temat w ciekawy sposób jest dr Leszek Sykulski. On jednak stara się nadawać swoim wypowiedziom rys naukowy, w efekcie korzysta z bardziej wysublimowanych pojęć. Przykładowo w swojej krótkiej wypowiedzi na swoim kanale YT z 25 maja pt. „Wojna liniowa a wojna nieliniowa”14 przytacza pojęcie „wojny dyfuzyjnej” (rozproszonej) rozwijanej przez „wojskowych i badaczy” izraelskich. Ta koncepcja zakłada zdobycie panowania, dominacji nad danym państwem, społeczeństwem bez angażowania sił zbrojnych. Przykładowo mówi on:
„ (…) mamy do czynienia z obezwładnieniem wrogiego społeczeństwa, wrogiego państwa jego własnymi siłami.”
oraz
„(…) w taki sposób aby ono samo dokonało destabilizacji swojego państwa, aby doprowadziło do chaosu w swoim państwie oraz tak naprawdę do izolacji (…)”
Myślę, że warto tutaj przytoczyć również głos śp. doc. Józefa Kosseckiego, który w jednej ze swoich książek opisał ewolucję nauki, społeczno gospodarczą oraz walki wyszczególniając cztery generacje tego rozwoju. Oczywiście w IV. generacji dominującą rolę wg Kosseckiego odgrywa informacja. W zakresie opisu walki IV. generacji kluczowe dla tego artykułu jest:
„Innym ważnym środkiem walki informacyjnej jest lobbing i wszelkiego rodzaju naciski zmierzające do ustanowienia korzystnych dla mocodawców norm prawnych. Natomiast rola tradycyjnych środków masowego przekazu informacji, takich jak prasa, radio i telewizja, stopniowo maleje dzięki Internetowi, który powoduje to, że społeczny przekaz informacji się decentralizuje i przybiera charakter sieciowy.”15
Należy tutaj jednak dokonać drobnego uzupełnienia, aby uniknąć opacznego zrozumienia powyższego cytatu. Mianowicie mówimy o walce (wojnie) i z tej perspektywy należy rozpatrywać narzędzia takie jak media oraz Internet, ze szczególnym uwzględnieniem mediów społecznościowych. Otóż katolik logujący się na swoje konto jest przede wszystkim celem ataków informacyjnych, nawet jeśli robi to w celu nawiązania kontaktu ze znajomymi, przeglądania materiałów katolickich czy rozmowy w dość przyjaznym środowisku tematycznej grupy dyskusyjnej. Innymi słowy, z perspektywy omawianych kwestii, katolik w Internecie jest żołnierzem i od jego przygotowania „off-line” zależy, czy zostanie unieszkodliwiony (tj. ogłupiony) i zaprzęgnięty do realizowania celów wroga, czy też sam będzie promieniował prawdą. Mnogość internetowych duszpasterzy i apologetów niewiele tu zmienia, choć zapewne łagodzi i odwleka w czasie negatywne skutki tego mechanizmu, a dla niektórych może być nawet ratunkiem i wezwaniem do osobistego zaangażowania.
Podobny temat porusza ks. prof. Andrzej Kobyliński16. Mówi on tam o „religijnej wojnie hybrydowej” z szeroko pojętym Chrześcijaństwem, która przejawia się powszechnym rozpadem. Wskazuje on, że co dziesięć godzin powstaje nowa chrześcijańska denominacja, a do 2025 będzie ich zapewne 55 tys.
Zwrócę Państwa uwagę na to, że dla katolika wszystko z tego podrozdziału powinno być oczywiste. W końcu diabeł jest „ojcem kłamstwa” [J 8:44], a właśnie do informowania fałszywego, manipulacji oraz szeroko pojętej inżynierii społecznej, czyli do kłamstwa to wszystko się sprowadza.
Podsumowując tę część walka informacyjna sprowadza się do kilku zasad – zniszczenie wiedzy o samym sobie, zniszczenie wiedzy o otoczeniu, rozbicie wewnętrzne (eksploatowanie podziałów), dezorganizacja, paraliż decyzyjny oraz wmówienie wrogich celów (narzucenie ideologii). Atakowany nie tylko jest faszerowany kłamstwami, ale również odbiera mu się spójną wizję świata (tożsamość, tradycję) będącą punktem odniesienia dla wszystkich odbieranych informacji. Ta metoda walki przenosi przy okazji ciężar na każdego człowieka – realna walka odbywa się w świadomości każdego z nas. Stajemy się informacyjnym żołnierzem lub zwyczajnym mięsem armatnim.
Koniec części 1.
1Ciekawym punktem odniesienia mogą tu być wykłady „PZN” Magdaleny Ziętek-Wielomskiej dla NAI Warszawa, szczególnie część 01 pt. „Ideologia kluczem do władzy”, https://www.youtube.com/watch?v=joJPmiB4OJ0
2W celu rozwinięcia tematu tych dwóch narzędzi można obejrzeć nagranie ze spotkania z panią Aldoną Ciborowską pt „Zrównoważony rozwój – uniwersalna religia pogańska”, https://www.youtube.com/watch?v=4wrAdFYoDy8 oraz spotkania z Krzysztofem Karoniem, który w Internecie jest dostępny pod specyficznym tytułem „Krzysztof Karoń: Mamy background kulturowy aby odkodowywać głębsze znaczenie pojęć”, w którym nawiązuje on do wykładu pani Ciborowskiej oraz książki Marguerite A. Peeters, https://www.youtube.com/watch?v=zaFmcwPkB6M
3 http://www.pch24.pl/kosciol-w-chinach-pod-wieksza-kontrola-wladz–jest-nakaz-spiewania-hymnu-podczas-mszy,61586,i.html#ixzz5Luw6XtCo
4ks. dr Józef Umiński, Historia Kościoła katolickiego, Warszawa 2012, s. 23.
5Tamże, s. 24.
6Louis De Wohl, Skała, Sandomierz 2014, s. 301.
7ks. dr Józef Umiński, Historia…, s. 49
8Warren H. Caroll, Historia Chrześcijaństwa Tom II Budowanie Chrześcijaństwa, Wrocław 2009 r., s. 128-129.
9Tamże, s. 130.
10 http://www.abw.gov.pl/pl/pbw/publikacje/przeglad-bezpieczenstw-6/772,Przeglad-Bezpieczenstwa-Wewnetrznego-nr-5-3-2011.html
11Por. https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna#Wojna_energetyczna_i_informacyjna
12Por. chociażby Ks. Stanisław Bełch, Pisma św. Tomasza z Akwinu jako źródła politycznej doktryny Pawła Włodkowica w: Christianitas 70/R.P.2017 św Tomasz patrzy, s. 89 – 105.
13 https://www.youtube.com/watch?v=kUAE6lDCnEw
14 https://www.youtube.com/watch?v=ueTXuI22uC4
15Józef Kossecki, Naukowe podstawy nacjokratyzmu, Warszawa 2015, s.159.
16Por. kilkuczęściowy wywiad udzielony Fundacji Panteon dotyczący zagrożenia ze strony ruchów zielonoświątkowych, szczególnie cz. 3. https://www.youtube.com/watch?v=D9AezcUYfXI
2 thoughts on “Kościół pod obstrzałem, czyli katolik w dobie prześladowania informacyjnego – część 1”